Ewolucja

Są takie momenty w życiu, że wiadomo, że coś się zmieniło. I oczywiście życie toczy się nadal zwykłym rytmem, ale w nas, w środku jest już inaczej, coś zostało przemeblowane. Przeżyłam ostatnio taki moment w mojej tarotowej przygodzie: było nim obejrzenie filmu „Tarology”  z Enrique Enriquezem, o którym napisałam tutaj.

Mój związek z tarotem nie jest prosty. Nie było tak, że zobaczyłam karty i już wiedziałam, jak je czytać. Pierwszą talię kupiłam w 1998, jak mieszkałam w Kolonii, będąc tam na dziekance. U nas trudno było wtedy o te rzeczy, a jak zobaczyłam niemieckie księgarnie, to padłam z wrażenia. I oczywiście Tarot od razu przyciągnął moją uwagę. Nie bardzo jednak wiedziałam, jak się za niego zabrać, więc nazywam to pobawiłam się trochę kartami i je odłożyłam. Po wyjeździe do Anglii za parę lat, tarot powraca w moje ręce, tym razem jako talia Osho Zen, którą dostaję od mojej siostry. Zgrywa się to pięknie z moim zainteresowaniem medytacją i duchowością i mogę powiedzieć, że od 2001 siedzę w ezoteryce…w różnych jej odsłonach.

Tarota uczyłam się jak większość z nas…z książek, próbowałam stawiać karty znajomym (bez większych zresztą uniesień :) ), przyglądałam się obrazkom…ale tak naprawdę ich jeszcze nie zgłębiałam. Studiowałam za to wszystko, co mnie interesowało: najbardziej astrologię, trochę medycyny naturalnej, zielarstwa, zaczęłam pracować z minerałami i żywiołami. Uważam teraz, że wszystko, co robiłam ma w obecnej chwili wielki wpływ na moje rozumienie kart tarota i jego alegorii.

Trudność polega jednak na tym, że w większości przypadków nie mogę się także odnaleźć w tzw. tarotowym świecie. Nie podoba mi się za bardzo „wróżenie” w takiej postaci, w jakiej je spotykam na forach i na kursach, czy z opowieści znajomych po wizytach u „wróżek”. Chodzi mi po głowie pytanie: jak mogę uczynić talię kart użyteczną dla siebie samej i dla innych, ale bez narzucania im czegokolwiek i nadawania ” aury specjalności” temu co robię? Jak „odczarować” talię kart z narosłych przez wieki mitów i zaklęć, aby naprawdę wykorzystać jej prostotę i trafność w reżyserowaniu naszych wyborów? I jak edukować ludzi, aby poczuli w sobie moc i nie oddawali odpowiedzialności za własne życie w ręce innych?

Po obejrzeniu „Tarologii” stała się Wieża :) Korona spadła mi z głowy i zatelepało mną od środka. Mini inicjacja…

wieza

Napisałam do Enrique i wyobraźcie sobie, że mi odpisał i prowadzimy bardzo ciekawe (jak dla mnie przynajmniej hahaha) konwersacje tarotowe. Oto ten człowiek, w dosyć dosadny sposób, dla niektórych być może nawet niegrzeczny, tnie mieczem poprzez narośle na tarocie… odcina tę otoczkę, która dla mnie też tworzyła problem i poza tym daje wskazówki na to, jak faktycznie możemy widzieć karty świeżym okiem. Jestem świadoma, że nie jest to „jedyna prawda”, ale jak dla mnie: CUDOWNE odkrycie.

Kreatywne podejście do kart, czytanie tarota jak poezji, widzenie kart zawsze inaczej, zawsze na nowo, ćwiczenie mięśnia obserwacji i ekspresyjnego wyrażania, tego, co widzimy… porwała mnie ta wizja. Co ciekawe, Enrique twierdzi, że da się to zrobić tylko z jedną talią ( i nie ze wszystkimi jej wydaniami! ), z talią tarota Marsylskiego. Tzn uważa, że da się to zrobić ze wszystkim, można nawet czytać z papierowego cukru, ale według niego tylko talia marsylska jest stworzona „bez ego” twórcy, stworzona dla obrazów i tylko dla nich.

Nigdy nie czułam pociągu do tej talii. Wydawała mi się sucha i  nieczytelna…Oh jak bardzo się myliłam! Kupiłam dwie talie tarota Marsylskiego od małżeństwa francuskiego Roxanne i JC Flonroy. Odtworzyli oni dwie z najstarszych zachowanych prawie w całości talii tarota : talię Dodal i Noblet. Można je obejrzeć i poczytać o nich tutaj.

fourboxes-index

W jednej z rozmów z Enrique rozmawialiśmy o systemach. Zapytałam go o to, jak on to widzi? Przecież tarot to system np. numerologiczny, i że z pewnością najlepiej jest się nauczyć go jako systemu, nawet po to, żeby potem złamać wszystkie zasady. Powiedział mi, że w tarocie najważniejsze jest TASOWANIE. Tarot jest systemem tylko, jak jest nowy, wyciągnięty z pudełka i poukładany w kolejności… Jak zaczynamy tasować, staje się życiem… cała chronologia i systemowość zmienia się i za każdym razem tworzymy nowy świat, z elementów, które posiadamy w kartach. I za każdym razem chodzi o to, żeby widzieć…nie o to, co się widzi, tylko o to, jak się widzi…

Chyba się zakochałam :)

 

Autor

Tarot Map

Zapraszam także na moją stronę na FB: https://www.facebook.com/tarotmap

4 myśli w temacie “Ewolucja”

  1. Dziękuję Ci za ten wpis! :D I za Twoje odkrycia z Tarotem Marsylskim również. :) Natchnęłaś mnie do zajęcia się nim nieco bardziej i przede wszystkim: odkryłam piękno tej niezwykłej talii. Zawsze lubiłam Tarota Marsylskiego, miałam do niego (i do historycznych talii tarota w ogóle) jakąś taką „niewiadomoskąd wziętą” sympatię, ale teraz naprawdę mnie zafascynował. Co więcej- pomyślałam sobie, że takie „odgrywanie” obrazów z kart może być bardzo ciekawą formą medytacji z kartami, rzeczywiście fantastycznym sposobem na głębsze ich poznanie. Niby nic nowego, ale… ;)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    1. Dziękuję Karolina! I jak jeszcze nie obejrzałaś „Tarology” to proszę cię zrób to! :) Pozdrawiam

  2. Właśnie skończyłam oglądać. :) Nie wiem, czemu, ale co jakiś czas film mi się zacinał i musiałam przewijać od początku. :P
    W każdym razie- jestem pod wrażeniem. W sumie to zwracanie uwagi nie jest niczym nowym, niemniej jednak ludzie ciągle nie oswoili się z tym. Ale naprawdę wspaniałe i piękne jest to, że powstał taki film, że są tacy ludzie jak Enrique Enriquez. Dzięki temu możemy iść dalej, rozwijać się, podziwiać świat, stawać się bardziej świadomi…
    Tarot Marsylski- taki, jakim go pokazano w tym filmie- jest niesamowicie fascynujący. Ciekawa jestem, czy można to odnieść do innych talii, np. do Tarota Rider-Waite’a czy do talii współczesnych…
    Nie wiem, czy to efekt chwilowy, czy też rzeczywiście nastąpiła we mnie zmiana ;), ale czuję się jakaś inna po obejrzeniu tego filmu… Oczywiście otwiera on umysł, ale czy po jakimś czasie nie zapomnimy… Trzeba po prostu tym żyć, obserwować- wtedy nie ma raczej szans, że się zapomni.
    No i jest jeszcze coś- piękno prostoty. :)
    Nie jestem pewna, czy w bardziej skomplikowanym obrazie (przykładowo: Tarot Illuminati) takie odczytywanie nie byłoby nieco „zaburzone” przez tą ilość szczegółów… ale chyba nie, w końcu ciągle mówimy o „czytaniu obrazu”.

    Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję za podzielenie się swoimi odkryciami, doświadczeniami. :)

Możliwość komentowania jest wyłączona.