Obiecałam sobie, że napiszę jak zmanifestowała się energia wisielca dzisiejszego dnia.
Hmmm…
Na jednej z kart, z The Fith Tarot, wisielec przedstawiony jest jako zawieszony w spirali DNA. Kojarzy mi się to z karmą biologiczną, z naszym uwarunkowaniem i tym, co odziedziczamy genetycznie od naszych przodków.

Dzisiejszy dzień zakończył się małym dramatem rodzinnym w moim wykonaniu. Mimo tego, że nad sobą dużo pracuję i staram się nie wyżywać na innych, kiedy jestem zestresowana, tym razem zupełnie bezczelnie „zaatakowałam” moją mamę, właściwie za nic. Było to zachowanie nie przemyślane, typu akcja – reakcja, bez zbytniego zastanowienia, czy ranię jej uczucia, czy nie.
Jeśli się zastanowić, wisielec ostrzega nas przed impulsywnym działaniem, radzi raczej aby wziąć oddech i wejść w siebie, i zastanowić się co robić dalej. Radzi, aby zobaczyć daną sytuację z innej perspektywy, a nie wpadać w wir wydarzeń na łeb i na szyję. Więc jeśli chodzi o mnie, zupełnie nie wzięłam sobie jego rad do serca. Miałam na szczęście jeszcze na tyle samo-zrozumienia, że wiedziałam, co mam zrobić po moim niezbyt dojrzałym zachowaniu. Zadzwoniłam do mamy i serdecznie ją przeprosiłam. Przeprosiny przyjęła.
Czasami jest ciężko zachować dystans do siebie, szczególnie z najbliższą rodziną obok. W jakiś przedziwny sposób wszystko, co najgorsze wychodzi z nas właśnie przy rodzinie. Guziczki karmiczne wciskają się same. Łączymy się z nimi w jakąś jedną wibrującą rodzinną sieć i nie jest łatwo o zdrowe odcięcie się od emocji, które nas wtedy opanowują.
Myślę, że skalą rozwoju osobistego i prawdziwego oświecenia powinien być czas spędzony z najbliższą rodziną. Jeśli uda nam się zachować spokój wewnętrzny i pogodę ducha przez dłuższy czas, jest dobrze! Jak nie, to musimy jeszcze parę rzeczy przepracować :)
