Nie wiem, czy tak mają wszyscy uczący się tarota, ale ja zwykle mam parę kart, które albo wyciągam przez cały czas, albo myślę o nich bardzo często. Myślę o nich z różnych powodów. Czasem, że ich nie rozumiem, czasem, że je uwielbiam, a czasem nawet sama nie wiem dlaczego.
Ostatnio myślę dosyć usilnie o karcie 4 denary, w pozycji naturalnej jak i odwróconej i o różnych sposobach widzenia tej karty.
W jakiś sposób niestety!! utożsamiam się z nią, choć raczej bym nie chciała. Nie lubię jej zbytnio. Dla mnie to przede wszystkim „poverty consciousness” bycie w stanie ciągłego niedowartościowania, szukanie bezpieczeństwa, bycie przytłoczonym nadmiarem, którego nie potrafimy łaskawie obdzielić na innych, bo wciąż myślimy, że mamy mało!
Dobrą stroną tej karty jest osiągnięcie jakiegoś etapu stabilności. Jednak koleś z karty trzyma monety tak zawistnie. Nie wygląda na takiego, co chciałby się podzielić. Być może i osiągnął sukces, ale za jaką cenę? I jak długo będzie go to cieszyło?
Często myślę też o 4 denarach, jako braku wdzięczności za to, co się ma; a także jak o takiej dziwnej chorobie, w której zawsze myśli się, że nie ma się wystarczająco. Nigdy nie jest się do końca zadowolonym, a szklanka jest zawsze w połowie pusta.
Inną kartą, którą akurat wyciągam cały czas jest królowa mieczy. Bardzo ją lubię. Lubię jej powagę, lubię to, że jest tak inna ode mnie, a z drugiej strony, w wielu przypadkach totalnie mnie przypomina. Dzięki różnicom mogę się od niej tyle nauczyć. A dzięki podobieństwom naprawdę rozumiem jej charakter. Jak wszystkie karty tarota ma plusy i minusy. Ja w tym wypadku koncentruję się w większości na jej zaletach, nowoczesnej kobiety sukcesu :)
Uważam, że jest nowoczesną wiedźmą i potrafi wykorzystać swój intelekt, niesamowitą jasność umysłu, dowcip i szczerość do przekazywania prawdy bez cukru pudru na wierzchu. Niektórzy nie znoszą takiej surowej prawdy, bo owszem czasem boli, ale ja osobiście jestem pod tym względem przekorna i zawsze wolę prawdę niż jakąś jej przemieloną wersję. Jak już mówić, to walić prosto z mostu. Jak się nie jest pewnym, czy to, co ma się do powiedzenia jest ok, to może lepiej nie mówić wcale?
Myślę o następnej karcie, która mnie ostatnio fascynuje i na zakończenie wybiorę Papieża.
Na większości talii jest surowy, skostniały, ma posłuch i jest przedstawicielem religii i tradycji. Trzyma klucz do wiedzy i ten symbol uwielbiam. Jak dla mnie ten symbol daje mu respekt i szacunek. Dzięki temu kluczowi lubię go! Jak dla mnie jest nauczycielem i archetypem dobrego belfra. Ma wiedzę i może ją przekazać.
Myślę, że można rozwinąć nauczycielski wątek Papieża i ja zdecydowanie to zrobię w swoim życiu. Pociąga mnie edukacja, zdobywanie wiedzy, zarządzanie wiedzą i dzielenie się nią. Nie zamierzam być panią inkwizycji i nie pozwalać innym na ich własne widzenie świata. Mam otwartą głowę i nastawienie. Chcę nauczyć się od Papieża, że czasem warto poczekać z nauką niektórych rzeczy, że czasem dobrze jest zacząć od A a skończyć na Z, że tradycja nie zawsze ogranicza, i że są rzeczy „święte”. Kapłanka, Papież i Królowa Mieczy to dla mnie w ogóle są archetypy nauczycieli. Każdy uczy w innym stylu i każdy ma do zaoferowania coś niesamowitego. A połączenie ich ofert:) daje wiele możliwości dotarcia do przeróżnych osób, i sposobów uczenia się.